Ta strona została uwierzytelniona.
MELCHJOR.
Rozumie się.
MAURYCY.
Doprawdy?
MELCHJOR.
Oto moja ręka... A więc Maurycy?
MAURYCY.
Czyś już napisał wypracowanie?
MELCHJOR.
Mów co ci leży na sercu! tu nas nikt nie widzi i nie słyszy.
MAURYCY.
Dzieci moje musiałyby cały dzień pracować w podwórzu i ogrodzie, albo też bawić się w gry, połączone z fizycznym wysiłkiem. Jeździłyby konno, gimnastykowały się, wspinały na drzewa i przedewszystkiem, sypiałyby na posłaniu nie tak miękkiem, jak nasze. Jesteśmy strasznie rozpieszczeni. — Sądzę, że na twardem posłaniu sypia się bez snów.
MELCHJOR.
Ja sypiam od dziś, aż do zbioru winogron tylko w hamaku. Łóżko postawiłem za piecem. Jest ono składane. — Zeszłej zimy