Strona:PL Wedekind - Przebudzenie się wiosny.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.
MARTA.

Żeby mnie tylko nie bili.

TEA.

Ależ udusić się można!

MARTA.

Głowa zostaje odkrytą. Zawiązuje się pod brodą.

TEA.

I potem cię biją?

MARTA.

Nie, chyba w niezwykłym wypadku.

WENDLA.

Czem oni cię biją Marto?

MARTA.

Ach, czem popadnie. — Czy twoja matka także uważa za nieprzyzwoitość, gdy się w łóżku je chleb?

WENDLA.

Wcale nie.

MARTA.

Czasami zdaje mi się, że im to jednak sprawia przyjemność — choć nic o tem nie mówią. — Gdy kiedyś będę miała dzieci, dam im wyrosnąć, jak zielsku w naszym ogrodzie. O zielsko nikt się nie troszczy, a wyrasta