Ta strona została uwierzytelniona.
wzdłuż i wszerz i nie spotkałem dotąd żywej duszy. Wtem nagle, wychodzisz ty z gęstwiny.
WENDLA.
Tak to ja.
MELCHJOR.
Gdybym nie wiedział, że jesteś Wendlą Bergman, myślałbym, że to dryjada, spadła z gałęzi.
WENDLA.
Nie, nie, jestem Wendla Bergman. — Skąd się tu bierzesz?
MELCHJOR.
Idę za biegiem moich myśli.
WENDLA.
Ja szukałam marzanny. Mama chce przygotować ziółka. Nawet miała pójść zemną, ale w ostatniej chwili przyszła ciocia Bauer, a ta nie lubi spacerów. — Więc poszłam sama.
MELCHJOR.
Czyś już nazbierała marzanny?
WENDLA.
Już mam jej pełen koszyk. Tam pod bukami rośnie gęsta, jak koniczyna. — Teraz