Dobranoc, Ilzo. Jesteś piękną jak śpisz, zabójczo piękną!
Czy ten Henryk żyje jeszcze?
Dalibóg nie wiem! — Kiedy jednego dnia poszedł po absynt, zarzuciłam płaszcz i wykradłam się na ulicę. Karnawał skończył się; policja mnie chwyta: „co robię w męskich sukniach?“ — Prowadzą mnie na odwach. Tam przyszli Nobl, Ferendorf, Padinski, Spiler, Oikonomopulus, cała paczka i zaręczyli za mnie. W dorożce przewieźli mnie do pracowni Adolara. Odtąd jestem tej bandzie wierną. Ferendorf jest małpa, Nobl jest świnia, Bojokiewicz puchacz, Loison hyjena, Oikonomopulus wielbłąd — pomimo to, kocham ich wszystkich razem i każdego zosobna, z nikim nie chcę się złączyć, choćby świat cały składał się z archaniołów i miljonerów.
Muszę wracać, Ilzo.
Odprowadź mnie do domu.
Po co? — po co? —