Ta strona została uwierzytelniona.
JAŚ.
Oczekiwałem cię. — Cnota nieźle ubiera, ale tylko imponujące figury.
ERNEST.
Na nas wisi ona jeszcze niezgrabnie. — Nie uspokoiłbym się, gdybym ciebie tu nie spotkał. — Kocham cię Jasiu, jak jeszcze nikogo nie kochałem na świecie...
JAŚ.
Nie smućmy się! — Gdy za lat trzydzieści wspomnimy, może będziemy drwili! — a teraz wszystko takie piękne! Góry płoną, winne grona chylą się nam do ust, a wiatr wieczorny ociera się o skały jak rozigrany kotek...
SCENA SIÓDMA.
(Jasna noc listopadowa. U drzew i krzaków szeleszczą zeschłe liście. Postrzępione chmury przepływają pod księżycem. Melchjor przechodzi przez mur kościelny).
MELCHJOR.
(zeskakując z muru)
Tu mnie nie znajdzie ta sfora. — Podczas gdy oni odwiedzają domy rozpusty, mogę odetchnąć i powiedzieć sobie jak daleko zaszedłem...