— Podobny do tego osła, który wpadł dzisiaj rano na mnie z okrzykiem: — Człowiek Niewidzialny nadchodzi, panie! — Nie mogę pojąć, co nieraz ludzi jest w stanie opętać. Możnaby myśleć, żeśmy w trzynastym wieku.
Wstał, podszedł do okna i wpatrywał się w mroczny stok pagórka, oraz w ciemną postać, biegnącą szybko w dół.
— Zdaje się, że mu się dyabelnie spieszy — rzekł dr. Kemp — ale zdaje się także, że się nie szybko posuwa naprzód. Gdyby miał kieszenie, pełne ołowiu, nie mógłby biedz wolniej.
Po chwili, wyższe wille, wznoszące się na stoku pagórka Burdock, skryły biegnącą postać. Uciekający ukazał się znowu na chwilę i tak trzy razy chował się i zjawiał ponownie w odstępach pomiędzy domami, wreszcie taras zakrył go całkowicie.
— Osły! — mruknął dr. Kemp, okręcając się na pięcie i podchodząc do biurka.
Lecz ci, którzy widzieli ową postać bliżej i spostrzegli straszną trwogę na spoconej twarzy, znajdując się sami na otwartej drodze, nie podzielali wcale lekceważenia doktora. Uciekinier śmigał tylko, brzęcząc przytem, jak dobrze wypełniona sakiewka, wstrząsana na wszystkie strony. Nie spoglądał ani lewo, ani na prawo, natomiast rozszerzone jego źrenice wpatrywały się prosto w dół pagórka, gdzie zaczęto zapalać latarnie i gdzie przechadzała się masa ludzi po ulicy. Jego niekształtne usta rozwarły się, spieniona ślina pokryła mu wargi, a oddech był głośny i ciężki. Wszyscy, których mijał, przystawali, patrząc w dół i w górę drogi i zapytywali jeden dru-
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/100
Ta strona została przepisana.