— Bardzo dobrze, panie — powiedziała. — Jak się panu podoba. Za chwilę pokój będzie cieplejszy.
Nic na to nie odrzekł, odwrócił od niej znowu twarz, a pani Hall, widząc, że jej próby nawiązania rozmowy wypadły w złą chwilę, położyła tylko zastawę i wymknęła się z pokoju. Gdy powróciła, gość stał ciągle jeszcze w tem samem miejscu, jak gdyby wykuty z kamienia, zgarbiony, z kołnierzem podniesionym, ze skrzydłami kapelusza opuszczonemi na dół, z twarzą i uszami zupełnie zakrytemi. Postawiła jaja, słoninę i dobitnie zawołała raczej, niż powiedziała:
— Śniadanie pańskie gotowe!
— Dziękuję — odparł gość i nie ruszył się, póki nie zamknęła za sobą drzwi. Potem uczynił szybki zwrot i zbliżył się do stołu z pewną skwapliwością.
Gdy gospodyni udała się do kuchni, usłyszała tam dźwięk, powtarzający się w pewnych odstępach. Był to dźwięk łyżki, wyskrobującej starannie miskę.
— Ach! ta dziewczyna! — zawołała pani Hall. — Ot, zupełnie zapomniałam! Ona zawsze tak marudzi!
Skończywszy sama mieszanie musztardy, wymierzyła Milli kilka słownych pchnięć za jej nadzwyczajną powolność.
Sama przecież gotowała jaja ze słoniną, nakryła stół i zrobiła wszystko, kiedy Millie, ładna z niej pomoc! zdążyła zaledwie spóźnić się z musztardą. A to przecież nowy gość, zamierzający zostać dłużej.
Po tych słowach, napełniła słoik musztardą i umieściwszy go z pewną okazałością na złoto-czarnej tacy herbacianej, zaniosła do salonu.
Zapukała i weszła nagle.
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/13
Ta strona została przepisana.