Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/135

Ta strona została przepisana.

Wtedy nastąpiło nowe, dziwne doświadczenie. Usłyszałem miauczenie po za sobą i zwróciwszy się na pięcie, ujrzałem chudego, białego kota, bardzo brudnego, siedzącego nad cysterną po za oknem. Dziwna myśl przyszła mi do głowy. — Wszystko czeka na ciebie — pomyślałem, potem podszedłem do okna, otwarłem je i zawołałem łagodnie. Kot wszedł, mrucząc... Biedak był mocno zgłodzony... To też dałem mu nieco mleka. Cały mój zapas żywności znajdował się w kredensie w rogu izby. Po najedzeniu się, kot zaczął chodzić po izbie węsząc, wyraźnie w myśli roztasowania się na dobre. Niewidzialny gałgan na podłodze wywiódł go nieco z równowagi. Trzeba ci było widzieć, jak nań prychał. Ułożyłem go wygodnie na łóżku i dałem mu nieco masła, aby zniewolić go do mycia się.
— Potem poddałeś kota procesowi?
— Tak, poddałem go procesowi. Ale dawanie kotu przetworów aptecznych to nie przelewki, Kempie! Proces nie dał zadawalającego wyniku.
— Nie udał się?
— W dwóch szczegółach. Działaniu oparły się pazury i barwnik... jak się on tam nazywa? Barwnik, znajdujący się w oku kota. Wszak wiesz, o czem mówię?
— Oczywiście!
— Otóż tu mi nie szło. Gdym zadał kotu środek na odbarwienie krwi i dokonał na nim kilku innych jeszcze czynności, dałem mu opium, umieszczając razem z poduszką, na której spał, w aparacie. Kiedy wszystko już zniknęło zupełnie, pozostała jeszcze para błyszczących oczu.