tak bardzo niepodobna do tego, co się pani Hall ujrzeć spodziewała, iż przez chwilę gospodyni stała, jak wryta.
Gość nie usunął serwerty, lecz trzymał ją, jak to dobrze teraz widziała, dłonią, okrytą w brunatną rękawiczkę i wpatrywał się w gospodynię przez swe niezbadane, pozbawione wyrazu szkła.
— Proszę zostawić kapelusz—powiedział, wyrzucając niewyraźne słowa przez białą serwetę.
Nerwy jej zaczęły uspokajać się po doznanem wstrząśnieniu. Powiesiła znowu kapelusz na krześle przy ogniu.
— Nie wiedziałam, panie — zaczęła — że...
I zacięłą się zaambarasowana.
— Dziękuję — powiedział sucho, przenosząc wzrok z niej na drzwi, a potem z drzwi znowu na nią.
— Ja to wszystko, panie, zaraz pięknie wysuszę — powiedziała i wyniosła ubranie z pokoju.
Spojrzała na jego w biel spowitą głowę i ciemne okulary w chwili, gdy wysuwała się za drzwi; serweta nieustannie jeszcze znajdowała się na przodzie twarzy. Pani Hall zadrżała nieco, zamykając za sobą drzwi,
a oblicze jej wyrażało dostateczne zdumienie i pomieszanie.
— Nigdy! — szepnęła. — Patrzcie!
Udała się spokojnie do kuchni, gdzie była nadto zajęta myślami na to, by zapytać Mille, w czem się
w tej chwili grzebie.
Gość siedział i słuchał jej oddalających się kroków. Spojrzał badawczym wzrokiem ku oknu, potem znowu napełnił usta; wreszcie powstał i biorąc serwetę w rękę, przeszedł w poprzek pokoju i ściągnął na dół
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/15
Ta strona została przepisana.