rogu ulicy Bedford Street miał minąć jakiegoś przechodnia, tenże zwrócił się nagle i wpadł na mnie, spychając mnie na ulicę, niemal pod koła przejeżdżającego fiakra. Spotkanie to tak mnie mocno zdenerwowało, że udałem się na Covent Garden Market i siedziałem tam przez czas jakiś w spokojnym zaułku przy straganie z fiołkami, wkrótce jednak musiałem się wynieść stamtąd, aby kichaniem nie zwrócić na siebie uwagi.
Nakoniec osiągnąłem cel swego poszukiwania, to znaczy mały kramik w bocznej uliczce koło Drury Lane, w którego oknie było pełno szychowych kostyumów, fałszywych kamieni, peruk, pantofli, domin, oraz fotografij teatralnych. Był to stary sklep, nizki i ciemny, a nad nim wznosił się czteropiętrowy, czarny i ponury dom. Zajrzałem przez okno, a nie widząc nikogo, wszedłem do wnętrza. Otwarcie drzwi wprawiło w ruch dzwonek alarmowy. Zostawiłem drzwi otwarte i przeszedłszy puste mieszkanie, ukryłem się po za stojącem, wysokiem lustrem. Przez czas jakiś nikt się nie pokazywał. Potem usłyszałem ciężkie kroki i jakiś mężczyzna zjawił się w sklepie.
Plan mój był obecnie zupełnie jasny. Postanowiłem wejść do domu, schować się gdzieś na górze, czekać na sposobność, a gdy się wszystko już uspokoi, splondrować skład, zdobyć sobie perukę, maskę, okulary i kostyum, a potem puścić się w świat jako figura groteskowa być może, ale ostatecznie całkiem dla oczu ludzkich znośna. Przy sposobności mogłem oczywiście ograbić dom ten i z podręcznej gotówki.
Mężczyzna, który wszedł do sklepiku, był człowiekiem nizkim, nieco garbatym, o krzaczastych brwiach,
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/163
Ta strona została przepisana.