— Tak... ogłuszyłem go... w chwili, kiedy szedł na dół. Gwiznąłem go z tyłu stołkiem, który właśnie nawinął mi się pod rękę. Stoczył się w dół, jak worek starych butów.
— Ależ... jakże to!
— Musiałem się wydostać koniecznie z domu przebrany i tak, aby on mnie nie widział. Nie miałem innego sposobu. Potem zakneblowałem mu usta jakąś kamizelką z czasów Ludwika XIV i zawiązałem go w prześcieradło.
— Zawiązałeś go w prześcieradło?!
— Tak, uczyniwszy z niego rodzaj worka. Była to dobra myśl trzymać tego idyotę w stanie przerażenia i zupełnego spokoju, a potem wydostać się ze stryczka, w jakim szyja moja już poniekąd tkwiła. Mój drogi Kempie, niema sensu, żebyś gapił się na mnie tak, jak gdybym popełnił morderstwo. Wszakże on posiadał rewolwer. Gdyby mnie dojrzał, byłby przecie mógł urządzić mnie...
— Ależ — protestował Kemp — w Anglii... i w dzisiejszych czasach. A wszakże człowiek ów znajdował się we własnym domu, ty zaś poprostu rabowałeś go!
— Rabowałem! Niech dyabli wezmą! Jeszcze gotów jesteś nazwać mnie złodziejem. Jestem pewien, Kempie, że masz za wiele rozumu na to, aby dąć w stare dudki. Czy nie możesz pojąć mojego położenia?
— A i jego położenie także!
Człowiek Niewidzialny powstał energicznie.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/168
Ta strona została przepisana.