Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/171

Ta strona została przepisana.

sklepowe i obejrzałem się raz jeszcze przy pomocy wielkiego stojącego lustra.
Kilka minut zeszło mi na zbieraniu odwagi, po upływie których otworzyłem drzwi sklepu i wyszedłem na ulicę, pozwalając małemu człowieczkowi wydobyć się z prześcieradła, kiedy mu się będzie podobało. W pięć minut pomiędzy mną a składem przyborów teatralnych leżało już kilkanaści zakrętów w różne strony. Nikt bowiem nie zwrócił na mnie zanadto bacznej uwagi. Zdawało się, iż ostatnia moja trudność zostało pokonana.
Urwał znowu.
— I nie troszczyłeś się więcej o garbuska? — spytał Kemp.
— Oczywiście, że nie — odparł Człowiek Niewidzialny. — Nawet nie słyszałem do tej pory, co się z nim stało. Przypuszczam, że rozwiązał się lub uwolnił przy pomocy nóg. Węzły jednak były dosyć mocno zaciśnięte.
Umilkł, podszedł do okna i wyjrzał przez nie.
— Cóż się stało, gdyś się znowu znalazł na Strandzie?
— Och! spotkało mnie rozczarowanie. Zdawało mi się, iż kłopoty moje skończyły się. Sądziłem, że praktycznie posiadałem możność bezkarnie czynienia wszystkiego, co mi się żywnie podoba... z wyjątkiem zdradzenia swego sekretu. Nic mnie nie obchodziło, co robię i jakie mogą być z tego następstwa. Na wszystko lekarstwem było odrzucenie na bok ubrania i zniknięcie w każdej chwili. Nikt nie byłby w stanie pochwycić mnie. Mogłem czerpać pieniądze skąd mi się ży-