łem moc panowania nad sobą. Czemu bowiem ci głupcy nie pozostawili mnie w spokoju? A ten błazen sklepikarz?
— I temu śmierć nie grozi — odparł Kemp.
— Nie wiem nic, co się dzieje z tym moim włóczęgą — powiedział Człowiek Niewidzialny z niemiłym śmiechem. — Doprawdy, Kempie, tacy ludzie, jak ty, nie wiedzą, co to szał!... Pracowałem długie lata, planowałem i knułem, a potem jakiś wścibski i krótkowzroczny idyota włazi mi w drogę!... Jeżeli jeszcze dalej tak pójdzie, to poprostu oszaleję... i zacznę usuwać ich z drogi przemocą. Już i tak okoliczności pogorszyły całą sprawę!
— Ale teraz — rzekł Kemp, spoglądając przez okno — co mamy począć?
Zbliżył się ku swemu gościowi, aby nie pozwolić mu spostrzedz trzech ludzi, którzy wchodzili po drodze na wzgórek, jak się zdawało Kempowi, niesłychanie powoli.
— Co zamierzałeś czynić, udając się do Fort Burdock? Czy miałeś jaki plan konkretny?
— Zamierzałem wynieść się z kraju. Ale od chwili ujrzenia ciebie, zmieniłem plan całkowicie. Sądziłem, iż teraz, skoro mamy ciepło i niewidzialność jest całkowicie możliwa, mogę udać się na Południe.