— Zapewne — odparł Człowiek Niewidzialny i zamyślił się.
Kemp usiłował podsunąć jakikolwiek temat, byle tylko rozmowa toczyła się dalej; ale Człowiek Niewidzialny zaczął z własnego natchnienia:
— Zabłądzenie do twego domu, Kempie, zmienia moje wszystkie plany, ty bowiem jesteś człowiekiem, zdolnym zrozumieć mnie. Pomimo wszystko, co zaszło, pomimo ujawnienia sprawy, pomimo straty książek i mimo wszystkich moich cierpień, pozostaje mi jeszcze możność dokonania wielkich rzeczy, zupełna możność... Czy nie powiedziałeś nikomu o tem, że znajduję się tutaj? — spytał nagle.
Kemp zawahał się.
— To przecie było warunkiem — odparł.
— Całkiem nikomu? — zapytał powtórnie Griffin.
— Zgoła nikomu.
— Ach! Teraz więc...
Człowiek Niewidzialny powstał i z rękami na biodrach począł chodzić po pokoju.
— Popełniłem błąd, Kempie, ogromny błąd, przez to, że starałem się całą sprawę sam przeprowadzić. Zmarnowałem siły, czas, dobrą sposobność. Dziwna to rzecz, jak niewiele człowiek może dokonać zupełnie sam. Trochę ukraść, trochę szkody zrobić i na tem koniec. Wszystko, czego obecnie potrzebuję, to dozorcy, pomocnika i ukrycia; urządzenia, przy którego pomocy mógłbym spać, jeść i wypoczywać w spokoju i niepodejrzewany. Muszę mieć wspólnika. Ze wspólnikiem, przy jadle i wypoczynku, mogę dokonać tysiące rzeczy. Do tej pory kroczyłem po niepewnych ścież-
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/176
Ta strona została przepisana.