usta, szeroko rozwarte, nie do uwierzenia olbrzymie usta, pochłaniające całą dolną część twarzy. Gdy weszli, ruszył się na swem krześle, żachnął i podniósł w górę dłoń. Pani Hall otworzyła drzwi na oścież, tak, że w pokoju zrobiło się widniej, wskutek czego ujrzała go wyraźniej, z szalikiem przy ustach tak samo, jak go widziała poprzednio z serwetą. Sądziła, że to poprostu cienie omamiły jej wzrok.
— Pozwoli pan, by ten człowiek zajrzał do zegara? — spytała odzyskując znowu spokój.
— Zajrzeć do zegara? — odpowiedział, spozierając wkoło sennie i mówiąc przez rękę; a potem, rozbudziwszy się zupełnie, dodał. — I owszem.
Pani Hall poszła po lampę, a tymczasem gość wstał i przeciągnął się. Potem zjawiło się światło, a pan Teddy Henfrey, wchodząc, znalazł się wobec tej zabandażowanej osobistości. Powiada, że uczuł wtedy jakiś lęk.
— Dobre popołudnie — rzekł obcy, patrząc na niego, jak rak...
— Sądzę — rzekł pan Henfrey — że nie jestem natrętny.
— Bynajmniej — odparł obcy. — Jakkolwiek, o ile rozumiem — rzekł, zwracając się do pani Hall — pokój ten przeznaczony do mego wyłącznie użytku.
— Przypuszczam — odparła pani Hall — że pan woli mieć zegarek...
— Zapewne — odparł obcy— zapewne; ale zresztą pragnę być sam i nie doznawać żadnej przeszkody.
Zwrócił się plecami do kominka i założył ręce w tył.
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/20
Ta strona została przepisana.