ostry okrzyk bolu i siekiera upadła na ziemię. Policyant ugodził po raz drugi przed siebie, postawił nogę na siekierze i wymierzył nowy cios, a następnie stał z pogrzebaczem w dłoni, usiłując złowić uchem najlżejszy szelest.
Słyszał otwieranie okna w jadalni i szybkie kroki za domem. Towarzysz jego przyczołgał się i usiadł; krew ciekła mu z rany pomiędzy okiem i uchem.
— Gdzie on jest? — spytał kolegi.
— Nie wiem. Ugodziłem go. Musi stać gdzieś w sieni, o ile nie prześliznął się około ciebie. Panie doktorze!
— Panie Kemp! — zawołał drugi policyant.
Doktora nie było jakoś widać.
Siedzący na ziemi policyant zaczął się dźwigać na nogi i wreszcie powstał. Nagle odezwał się odgłos nagich stóp na schodach kuchennych.
— Hop! — zawołał pierwszy policyant i cisnął pogrzebaczem, który rozmiażdżył coś po drodze.
Ruszył z zamiarem ścigania Człowieka Niewidzialnego w dół schodów, lecz rozmyślił się i wrócił do jadalni.
— Dr. Kemp... — zaczął i urwał.
— Dr. Kemp jest bohaterem — dokończył jego kolega i wskazał okno jadalni szeroko otwarte.
Obaj policyanci wymienili znaczące spojrzenia, a jeden z nich zaopiniował węzłowato:
— Hm... tchórz!
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/201
Ta strona została przepisana.