zamknięte na klucz. Działo się to wszystko tak prędko, iż nie miał nawet czasu na poczynienie spostrzeżeń. Teraz stał w małej, ciemnej sieni, myśląc o tem, co to mogło być takiego, co widział.
W kilka chwil potem, przyłączył się do małej grupki ludzi, zgromadzonych przed zajazdem. Woźnica opowiadał wszystko od początku po raz drugi, pani Hall tłumaczyła mu, że jego pies nie powinien gryźć jej gości. Był tam też Huxter, sklepikarz z przeciwka, wypytujący o wszystko; dalej Sandy Wadgers z kuźni, bawiący się w sędziego; obok tego zaś jeszcze kobiety i dzieci, wygłaszające mnóstwo bzdurstw.
— Już jabym tam nie pozwoliła siebie ugryźć! To niema sensu mieć takie psy. Za cóż on go ugryzł? — i tak dalej.
Hall, patrząc na nich ze schodów i przysłuchując się, nie mógł uwierzyć, iż widział przed sobą coś tak osobliwego. Obok tego, słownik jego był za ubogi na określenie doznanych wrażeń.
— Nie potrzebuje pomocy, jak sam powiada — odparł na pytanie, postawione mu przez żonę. — Ot, lepiej znośmy rzeczy do środka.
— Powinien był sobie zaraz kazać wypalić — odezwał się Huxter — zwłaszcza, że może się wywiązać zapalenie.
— Jabym przedewszystkiem zastrzeliła psa — odezwała się jakaś niewiasta w grupie.
Nagle pies zaczął znowu warczeć.
— Śpieszcie się! — wołał gniewny głos w drzwiach, gdzie stał opatulony przybysz z postawionym do góry kołnierzem i opuszczonem na dół rondem kapelusza. —
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/28
Ta strona została przepisana.