Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/38

Ta strona została przepisana.

poczem zamknął za sobą drzwi, co nie dozwoliło pani Hall słyszeć dalszego ciągu rozmowy.
Przez kilka chwil słyszała szmer głosów, potem okrzyk zdziwienia, szuranie nogami, odrzucanie krzesła na bok, ochrypły śmiech, szybkie kroki w kierunku drzwi i nagle zjawił się Cuss z bladą twarzą i wzrokiem, zwróconym w tył przez ramię. Wybiegając, zostawił drzwi za sobą otwarte i nie patrząc nawet na nią, przemknął przez sień i zsunął się po schodach. Potem słyszała, jak biegł pośpiesznie po drodze. Kapelusz niósł w ręce. Stanęła za szynkwasem, patrząc na otwarte drzwi salonu. Słyszała, jak gość jej zaśmiał się łagodnie i jak kroki jego ozwały się w pokoju. Z miejsca, w którem stała, nie mogła widzieć jego twarzy. Drzwi salonu zamknęły się z trzaskiem i zapanowała znowu zupełna cisza.
Cuss udał się prościutko do wikarego, nazwiskiem Bunting.
— Czy ja mam bzika? — zawołał Cuss nagle, wchodząc do nędznej, małej izdebki. — Czy wyglądam na człowieka obłąkanego?
— Cóż się znowu takiego stało? — rzekł wikary, kładąc przycisk na kartki swego kazania.
— Ten facet w zajeździe...
— No i cóż?
— Daj mi coś do napicia się — rzekł Cuss i usiadł.
Gdy nerwy jego uspokoiły się nieco pod wpływem szklanki taniego szerry, jedynego trunku, jaki poczciwy wikary miał do rozporządzenia, opowiedział mu o rozmowie, jaką miał właśnie przed chwilą.