Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/53

Ta strona została przepisana.

— Nie wymyślaj mi pan od dobrych kobiet — rzekła pani Hall.
— Wszakże mówiłem już, że przesyłka moja jeszcze nie nadeszła.
— Aha, przesyłka — odparła pani Hall.
— Mimo to w kieszeni mojej...
— Trzy dni temu powiedziałeś mi pan, że nie masz już nic więcej przy sobie, jak tylko odrobinę srebra, wartości trzech suwerenów.
— No tak, ale znalazłem trochę więcej.
— Fiu! — doleciało z bufetu.
— Ciekawa jestem, gdzie je pan znalazł? — spytała pani Hall.
Pytanie to zdawało się dręczyć gościa. Tupnął nogą.
— Co pani przez to rozumie? — spytał.
— Że jestem ciekawą, skąd pan wziął te pieniądze? — powtórzyła Hall. — A zanim wezmę zapłatę za rachunki, lub podam śniadanie, lub zrobię cośkolwiek innego, pan musisz mi wyjaśnić kilka rzeczy, których nie rozumiem i których nikt nie rozumie, lecz każdy pragnie zrozumieć. Chcę wiedzieć, coś pan zrobił moim krzesłom na górze i chcę wiedzieć, jak się to stało, że pokój pański był pusty, a potem — jakim sposobem pan wszedł do niego. Ci, co mieszkają w tym domu, muszą wchodzić przeze drzwi... taka jest u mnie zasada; tego zaś pan nie uczynił, a ja muszę wiedzieć, jakim sposobem pan wszedłeś. A obok tego pragnę wiedzieć...
Nagle gość podniósł swe odziane w rękawiczki dłonie, mocno zaciśnięte, tupnął nogą i rzekł:
— Zamilcz!