Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/54

Ta strona została przepisana.

Powiedział to z tak niezwykłą gwałtownością, że uciszył ją natychmiast.
— Nie rozumiesz pani — rzekł po chwili — kto ja jestem i co ja jestem? Ale ja ci pokażę. Na Boga! ja ci pokażę!
Potem nakrył twarz otwartą dłonią i usunął ją.
Środek twarzy zajęła czarna wklęsłość.
— Masz! — powiedział.
Postąpił naprzód i wręczył pani Hall coś, co ona, wpatrując się w jego zmienioną twarz, przyjęła z jego ręki automatycznie. Potem ujrzawszy, co to jest, rzuciła przedmiot o ziemię, pisnęła głośno i cofnęła się wstecz. Nos był to bowiem... nos przybysza! Różowy i połyskujący, potoczył się po podłodze z dźwiękiem pustego kartonu.
Przybysz zdjął okulary, a każdy obecny w bufecie gość zataił dech. Zdjął kapelusz i gwałtownym ruchem zaczął szarpać bokobrody i bandaże. Przez chwilę opierały mu się. Błysk strasznego przeczucia przeszedł przez bufet.
— Och, dla Boga! — zawołał ktoś z obecnych.
Potem wszyscy pierzchnęli.
Stała się rzecz, gorsza od wszystkiego. Pani Hall z otwartemi ustami, przerażona, krzyknęła na widok, jaki się jej oczom przedstawił i rzuciła się ku drzwiom. Wszyscy zaczęli umykać. Byli przygotowani na blizny, zdefigurowanie, namacalne okropności... a tu nic z tego! Bandaże i sztuczne włosy leciały przez korytarz do bufetu, zniewalając gburów do skoków, aby uniknąć zetknięcia z niemi. Jeden walił się po schodach przez drugiego. Tymczasem gość, wykrzykujący ciągle jakieś niezrozumiałe słowa, był cielesnym, gie-