— Po drugiej stronie, mój kochany — rzekł Bunting.
— A proszę cię, zamykaj drzwi — dodał Cuss głosem, nieco podrażnionym.
— Dobrze — odparł intruz nizkim głosem, zdającym się być dziwnie odmiennym od pierwszego głosu, który pytanie zadał. — Dobrze — powtórzył pierwszym swym głosem.
Poczem znikł i zamknął za sobą drzwi.
— Musi być żeglarzem — zauważył Bunting. — Zabawni to ludzie.
— A pewnie — powiedział Cuss. — Nerwy moje są dzisiaj rozstrojone. — O mało nie podskoczyłem... drzwi tak nagle się otworzyły.
Bunting tak się uśmiechnął, jak gdyby on nie był drgnął.
— A teraz — powiedział z westchnieniem — wracajmy do książek...
— Chwileczkę — rzekł Cuss i zamknął drzwi na klucz. — Ufam, że teraz nam już nikt nie przeszkodzi.
W tejże chwili ktoś pociągnął nosem.
— Jedna rzecz nie ulega wątpliwości — rzekł Bunting, przysuwając się z krzesłem do Cussa. — W ostatnich kilku dniach wydarzyły się w Iping bardzo dziwne rzeczy... niesłychanie dziwne rzeczy. Nie wierzę, oczywiście, w tę głupią historyę o niewidzialności...
— To nie do wiary — potaknął Cuss — wprost nie do wiary. Ale mimo to faktem jest, iż widziałem... niewątpliwie widziałem nawskroś przez jego rękaw...
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/77
Ta strona została przepisana.