syczącym krzyk:
— Nie! nie rób!
Dał się słyszeć nagły ruch, przewrócenie krzesła, krótka walka. Wrzszcie znowu ucichło.
— Co u dyabła? — zawołał Henfrey półgłosem.
— Czy wszystko tam w porządku? — spytał Hall po raz drugi energiczniej.
Głos wikarego odpowiedział dziwnie urywanym tonem.
— Całkiem w porządku. Nie przeszkadzajcie... proszę.
— To rzecz osobliwa — zauważył Henfrey.
— Bardzo osobliwa! — rzekł Hall.
— Powiada, żeby mu nie przeszkadzać — powiedział Henfrey.
— Sam słyszałem — odparł Hall.
— I jakieś pociągnięcie nosem — rzekł Henfrey.
Stali, nasłuchując. Rozmowa toczyła się szybko i przyciszonym głosem.
— Nie mogę — rzekł Bunting z rozdrażnieniem — powiadam panu, że nie uczynię!
— Coby to miało znaczyć? — spytał Henfrey.
— Powiada, że nie może — odparł Hall. — Czy mówił może do nas?
— To haniebne! — odezwał się Bunting w pokoju.
— Haniebne... — powtórzył Henfrey. — To słyszałem wyraźnie.
— Któż teraz mówi? — spytał Henfrey.
— Przypuszczam, że pan Cuss — odparł Hall. — Czy słyszysz cokolwiek?
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/81
Ta strona została przepisana.