skierowane przed siebie, widziały bez patrzenia błyszczący owal drzwi oberży, drogę białą i ożywioną, wreszcie front sklepu Huxtera, połyskujący w czerwcowem słońcu. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich zjawił się sam Huxter z wytrzeszczone mi oczyma i mocno gestykulującemi rękami.
— Hop! — wołał Huxter. — Trzymacie złodzieja! — poczem puścił się skośnie ku furtce dziedzińca i zniknął.
Równocześnie w salonie dał się słyszeć hałas i dźwięk zamykanego okna.
Hall, Henfrey i ludzie, znajdujący się chwilowo w bufecie, wybiegli natychmiast bezładnie na ulicę. Ujrzeli kogoś, przemykającego się na rogu ku drodze, prowadzącej na błonie, widzieli, że Huxter wykonał jakiś skomplikowany skok w powietrzu, który skończył się upadkiem na twarz i plecy. Na drodze ludzie stali zdumieni, inni biegli ku nim.
Huxter padł ogłuszony. Henfrey stanął dla przekonania się o tym fakcie, ale Hall i dwaj robotnicy z bufetu pośpieszyli natychmiast na róg ulicy, wykrzykując jakieś bezładne słowa i widząc, jak Marvel znika za murem kościelnym. Przyszli bodaj do niemożliwego wniosku, że to był Człowiek Niewidzialny, który nagle stał się widzialnym, i pomknęli natychmiast wzdłuż dróżki w pościgu. Ale ledwie Hall ubiegł jakie tysiąc yardów, wydał głośny okrzyk zdumienia i z impetem upadł w bok na głowę, chwytając jednego z robotników i obalając go na ziemię. Został zupełnie w taki sposób napadnięty, jak się naciera w footbolu. Drugi robotnik rzucił się wstecz i sądząc, że Hall obalił się z własnej, dobrej woli, zaczął pościg w dalszym ciągu
Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/83
Ta strona została przepisana.