Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/140

Ta strona została uwierzytelniona.

Powody były dostateczne, aby tak zawołać: — „Co to?!“ — Stała się rzecz niemożliwa, niewiarogodna. Lampa zawisła do góry nogami w powietrzu z płomieniem, skierowanym wdół, paląc się spokojnie. Było to tak pewne, tak niewątpliwe, jak samo istnienie tej lampy — prozaicznej, zwykłej lampy z baru „Pod długim smokiem“.
Mister Fotheringay stał z wyciągniętym palcem i zmarszczonemi brwiami, w nieruchomem oczekiwaniu katastrofy i trzasku tłukącego się szkła. Cyklista, siedzący wpobliżu lampy, skulił się i odskoczył wbok. Każdy z obecnych podskoczył, mniej lub więcej. Miss Maybridge obejrzała się i jęknęła. W ciągu trzech sekund lampa tkwiła nieruchomo. Słaby krzyk rozpaczy wydobył się z ust mistra Fotheringay’a.
— Nie zniosę tego dłużej! — zawołał. Cofnął się, a przewrócona lampa zamigotała, spadła na brzeg lady sklepowej, odskoczyła, rozbiła się w kawałki na podłodze i zgasła.
Szczęśliwie, rezerwuar był metalowy, inaczej wszystko stanęłoby w płomieniach.
Pierwszym przemówił mister Cox, a jego opinja, najeżona przykremi uwagami, głosiła, że Fotheringay jest warjatem.
Fotheringay nie podjął dysputy nawet w tak kapitalnym przedmiocie. Był zaskoczony ponad wszelką miarę niesłychanem wydarzeniem. Dyskusja, która się potem wywiązała, nie przelała absolutnie światła na czynność Fotheringay’a; opinja ogólna poparła zdanie mistra Coxa, jednomyślnie i gwałtownie. Oskarżono Fotheringay’a o głupie kawały i usiłowano mu wmówić, że dla dziecinnej zabawki nie waha się narazić na szwank ogólnej wygody i bezpieczeństwa. W głowie biedaka był zamęt: zgadzał się ze wszystkimi i próbował stawić