wieku dla literatury krajowej Andrzej Kochanowski na Eneidzie sił swoich próbował. Niższy dowcipem od nieśmiertelnego Jana, zostawił nam slłaby odwzór tylu nieporównanych piękności. W ostatnich czasach zjawiły się tłómaczenia Przybylskiego, Dmochowskiego i niektóre miejsca wyrywkowo oddane gładkiem piórem Molskiego. Pierwszego przekład w niczem nie odpowiedział wzorowi. Dmochowski, chociaż mniej szczęśliwie walczył z wdziękami mantuańskiego łabędzia jak z wielkim duchem Homera, gdyby dłużej pożył dla literatury i Polski, pewnieby swego przekładu dokonał z tą zdolnością i siłą, których tak świetne okazał dowody. Nie wiem, ażali Molski myślał szczerze nad przełożeniem całej Eneidy odrywany pochopnemi płodami, które mu okoliczności natchnęły, a w których tyle talentu rozwinął.
Autor niniejszego przekładu lubo poświęcił dziesiątek lat tej pracy, powątpiewa wszelako, ażeby oddać potrafił w rodowitej mowie wszystkie piękności Eneidy, które są w uściech wszystkich, a które sąd wieków za wzorowe ocenił.