Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/129

Ta strona została przepisana.

Drugi ten, ród Acyów z którego wypłynie,
Atys, dziecko najmilsze Julowi dziecinie.
Ostatni, gasząc wszystkich blaskiem swej urody
Na sydońskim rumaku spieszy Julus młody:
Ten pomnik uczuć pięknej winien jest Dydonie.
Resztę chłopiąt Acesta unosiły konie.
Na ich widok z rąk Teukrów poklask nie ustaje,
W ich twarzach ojców twarze widzieć im się zdaje,
Gdy więc wkoło przed całem obeszli zebraniem,
Wydał hasło Epityd biczem i wołaniem.
Natychmiast na trzy równe rozbiegli się roty;
Zawołani wracają i składają groty.
Rozbiegli się powtórnie i zeszli się razem,
Miotają obręczami walczących obrazem.
Już uchodzą, już zbrojną zmierzają się dzidą,
Już, jakby mir zawarli, w zgodzie z sobą idą.
Tak niegdyś ów Labirynt w Krecie zbudowany,
Co miał ścieżki ciemnemi przegrodzone ściany,
A tysiącem dróg zdradą otoczonych wszędy
W niepozbędne ciekawych wprowadzał obłędy:
Tak młódź Teukrów w gonitwach miesza kroki swoje,
Odwrotem udawane przegradzając boje;
Podobni do delfinów, gdy czystą głębiną
Wód libskich lub karpackich igrający płyną.
Te walki naprzód wznowił Julus znakomity,
Gdy murem długiej Alby opasywał szczyty,
I tak dawne do igrzysk zaprawiał Latyny,
Jak z nim dzieckiem trojańskie igrały dzieciny.
Te obchody następcom podały Albany,
Od nich zaś je przyswoił Rzym nieporównany.
Ztąd hufiec chłopców zbrojnych na takie igrzyska,
Hufca Trojan i Troi używa nazwiska.