Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Przed wszystkimi Palinur wypuszcza się przodem;
Innym płynąć kazano za jego przewodem.
Już noc wilgotna bieg swój spełniła w połowie;
Usnęli pod wiosłami przy ławach majtkowie.
Wtem Sen lekki rzuciwszy sklepienia gwieździste,
Rozpłoszył ciemność nocną i powietrze mgliste;
Ku tobie, Palinurze, zwraca swe dążenia,
Niosąc ci niewinnemu okropne marzenia;
A zasiadłszy wyniosły pokład okrętowy,
Podobny do Forbanta, temi rzecze słowy:
Palinurze! dmie w żagle wiatr równy i błogi,
Samo morze pcha flotę, czas spocząć bez trwogi.
Złóż głowę, niech sen oczom znużenie odbierze;
Ja tymczasem twe miejsce zastąpię przy sterze.
On na to, ledwie oczy podnosząc z senności:
Mnieżli wód ugłaskanych uczysz znajomości?
Mnież to w twarzy spokojnej ukazujesz morze?
Mamże ślepo zaufać tak zmiennej potworze,
Tyle razy zdradziecką zwiedziony pogodą?
Mamże puścić Eneja, gdzie wiatry zawiodą?
Te słowa wymówiwszy steru się uczepił
I dzierżąc go oburącz w gwiazdy wzrok swój wlepił.
Wtem snu bóstwo, gałązkę spuszcza mu na skronie,
Którą Styxu i Lety napoiły tonie.
Wnet jej potęga senność w mdłe oczy przelała.
Ledwie pierwszy sen zmroczył członki jego ciała,
Gdy razem z rudlem w części tył nawy złamany
I sternik pchnięty w morskie upada bałwany.
Próżno wzywał on w pomoc ziomków swych drużyny;
A bóg snu, w napowietrzne uleciał krainy.
Płynie flota bezpieczna przez morskie przestrzenie;
Pewność jej neptunowe zrządza przyrzeczenie.
Już tykala skał Syren, okropnych topielą