Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Gdy więc ujrzał że Enej zbliża się przez błonie,
Zapłakał i z radością wzniósł ku niemu dłonie.
Przyszedłeś więc, zawoła, a twej cnoty władza,
Przez tak trudną cię drogę do ojca sprowadza!
Więc mi cię znowu widzieć dozwalają losy,
Słuchać i nieść odpowiedź na znajome głosy?
Możność twego przybycia przez czasu koleje
Ujrzałem, ni tak słodkie zwiodły mię nadzieje.
O przez jakież to lądy i morskie bałwany,
I przez jakie przygody byłeś pomiatany?
Jak drżałem, by kraj Libów nie zrządził twej zguby!
W częstych zjawach, rzekł na to, cień twój, ojcze luby,
Znaglał mię do szukania w te miejsca przeprawy.
Już dziś w morzu tyrreńskiem stoją moje nawy;
Teraz pozwól dłoń twoją mojej ująć dłoni,
Niech przed syna uściskiem ojciec się nie chroni.
Tak mówi, i łez potok lica jego myje;
Trzykroć chciał mu swe ręce zarzucić na szyję,
Czczy cień z rąk mu uchodzi w zawodach trzykrotnych
Nakształt lekkich powiewów, nakształt snów ulotnych.
Wtem Enej gaj oddzielny, oddzielne zacisze
Spostrzegł, gdzie wiatr z łoskotem drzewami kołysze;
Lete błogi ten pobyt nurtem swoim kraje.
Przy nim ludów bezlicznych przelatują zgraje,
Jak pszczółki rozpierzchnięte, gdy w lato gorące
Lilije i kwiat różny obsiądą na łące;
Napełnia brzękiem pola rzesza pracowita.
Nagłym widokiem Enej przerażany pyta:
Jakaż to straszna rzeka przez te miejsca płynie?
Jacyż męże jej brzegi napełniają w gminie?
Na to Anchiz: te dusze, co w nowym zawodzie
Inne ciała wziąć mają, tu w letejskiej wodzie
Zapomnienia przeszłości czerpają napoje;