Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/171

Ta strona została przepisana.

Tego ojcu Faunowi, jak nas wieść spotyka,
Nimfa Laurentu na świat wydała, Maryka.
Pikus ojcem był Fauna, Saturn Pika rodzi;
Od ciebie więc, Saturnie! to plemie pochodzi.
Lecz potomstwa płci męzkiej nie było z Latyna,
Sroga śmierć w kwiecie wieku wydarła mu syna.
Jedna córka dom cały z królestwem trzymała
Już do związków małżeńskich przez swój wiek dojrzała;
O nią wielu z Lacyi biegło do zawodu,
Wszystkich gasił Trn kształtem i świetnością rodu.
Królowa jaknajmocniej pragnie go za zięcia;
Lecz wróżby bogów niszczą matki przedsięwzięcia.
Wśród gmachu wewnętrznego stał laur zaszczepiony,
Święty i czcią najwyższą zdawna otoczony;
Wieść w tym kraju powszechna tak o nim stanowi,
Że go Latyn znalazłszy poświęcił Febowi,
Wtedy, gdy pierwsze mury zamków swych zakładał,
I że imie Laurentów ztąd mieszkańcom nadał.
Wtem, o dziwy! z powietrza wielka pszczół gromada
Z strasznym brzękiem zleciawszy, na szczyt drzewa spada;
Te gdy nóżki nawzajem połączyły swoje,
Nowe z liści zielonych zjawiły się roje.
Wnet ten cud wieszcz wyłożył wyrazy takimi:
Przybycie do nas męża z obcej wróżę ziemi,
Widzę wojsko, co w spiesznym z krain tych pochodzie
Szukając ich, zawładnie na wysokim grodzie.
Nadto, gdy na ołtarzach święty żar dziewica.
Roznieca, Lawinia, tuż obok rodzica,
Znagła długie jej włosy ogniem się zajęły
I wszystkie na niej stroje z łoskotem spłonęły.
Głowa a razem z pereł bogata korona
Dymem i jasnym ogniem błysła otoczona
I przez dom cały płomień miotała straszliwy.