Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/18

Ta strona została przepisana.

O bracia! już znieśliście twardych nieszczęść mnóstwo,
I tym kiedyś da koniec dobrotliwe bóstwo.
Wy i skały ryczące, wy i paszcze Scylli,
Wyście straszne Cyklopów pieczary zwiedzili.
Przyzwijcie do serc męztwo, wzgardźcie tęskną trwogą,
Może pamięć tych zdarzeń będzie z czasem błogą.
Dążym do lackiej ziemi przez różne przygody,
Tam dla nas wyrok wskazał siedliska swobody,
Tam trojańskie królestwo z popiołów powstanie;
Trwajcie, przyjdą dni lepsze, oszczędźcie się na nie.
Tak rzekł; lecz znękan troską co go wskroś przenika,
Twarzą wmawia otuchę, żal w sercu zamyka.
Trojanie koło łupów krzątają się żywo,
Dzielą skórę od kości i czyszczą mięsiwo,
Rąbią i suną drżące na rożny kawały:
Inni kotły szykują lub niecą podpały.
Krzepią siły pokarmem leżąc na darninie,
I piją stare wino po tłustej zwierzynie.
Gdy już głód poskromiwszy zdjęto stoły z ziemi,
Płaczą ziomków straconych wywody długiemi,
Bojaźń ich i nadzieja na przemiany dzieli:
Nie wiedzą czyli żyją, czy już poginęli.
Najszczególniej Eneja ciężki żal zaprząta;
To przygody Amyka, to płacze Oronta,
Los mężnego Gyana srodze go dotyka,
Płacze dzielnych w pogromie Kloanta i Lika.
Już skończyli, gdy Jowisz z Olimpu przestworza,
Spojrzał na ziemskie niwy i żeglowne morza,
Na brzegi i narody rozlane szeroko,
I ku libijskim krajom zwrócił swoje oko.
Gdy go więc ogrom troski w zadumaniu trzyma,
Wenus z zapłakanemi zjawia się oczyma.
Ty, rzecze, co masz władzę nad ludźmi i bogi,