Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Tych, co brzegi przy wdzięcznej zalegają wodzie,
Zniszcz wodzów frygijskich hufców, spal barwione łodzie
Tak chcą bogi; sam Latyn, jeźli nie dochowa
Na związek z Lawinią danego ci słowa,
Niech pozna, jak źle w boju sprzecznym być Turnowi.
Na to młodzian z uśmiechem tak do wieszczki mówi:
Nie jestem ja jak mniemasz, nieświadom tej wieści,
Że Tyber obcą flotę w swej zatoce mieści.
Nie wrażaj w moje serce sprośnych obaw piętna;
Wiem, że królewska Juno o mnie jest pamiętna.
Tobie starość, o matko! i stargana siła,
Niezdolna widzieć prawdy, czcze trwogi nasyła
I dręczy próżną troską o monarchów boje;
Niech posągi w świątyniach myśli zajmą twoje:
Mir z wojną zdaj na mężów których wojna czeka. —
Na te słowa Alekto od złości się wścieka.
Wtem po członkach młodzieńca znagła się roztoczy
Dreszcz trwogi — staje wryty, osłupiały oczy:
Tylu wężów Alekto wydaje syczenia,
W tak hydną jej oblicze postać się zamienia.
Jędza wzrok swój ognisty ciskając dokoła
Przeraża go i miesza: chce mówić, nie zdoła —
A dwie żmije odjąwszy z kędziorów swej głowy,
Trzasła biczem i wściekła temi rzecze słowy:
Oto jestem ta baba, co mię lata moje
Nabawiają czczą trwogą o monarchów boje.
Patrz, przychodzę, jędz srogich rzuciwszy posadę;
Ręka moja roznosi wojnę i zagładę.
To mówiąc głownię, którą ciemny dym rozżarza,
Ciska ku młodzieńcowi i w piersi mu wraża.
Znagła budzi go ze snu okropne strwożenie,
Toczą się z ciała potu rzęsiste strumienie;
Broni woła i szuka w łożu i mieszkania,