On trwa w swojem, jak skała wśród morskich bałwanów:
Napróżno fale strasznym nacierają łomem,
Własnym się przed ich gniewem zasłania ogromem;
Próżno wkoło zgrzytają spienione opoki
I próżno moc bałwanów szturmuje w jej boki.
Lecz gdy wrzał żądzy wojen upór niewściągniony,
I wszystko według woli działo się Junony,
Rzekł Latyn na świadectwo przyzywając bogi:
Niestety! rwie nas burza, los zwycięża srogi,
Z krwi waszej wiarołomnej ziści się ofiara:
Na ciebie, Turnie spadnie i zbrodnia i kara.
W czczych modłach później wezwiesz sam bogów opieki,
Ja mam pokój przed sobą i port niedaleki;
Żal mi tylko, żem śmierci szczęśliwej nie dożył.
Tak rzekł, zawarł się w domu i ster rządów złożył.
Był zwyczaj w Hesperii, latyńskie narody
Strzegły go jak świętości z albańskiemi grody.
Ten dotąd, każdej wojny czyniąc rozpoczęcie,
Rzym, ów władzca wszech rzeczy, zachowuje święcie,
Czyli na dzikich Getów bój gotuje krwawy,
Araby czy Hirkany celem są wyprawy;
Czy dążą w kraj Aurory lub indyjskie szlaki,
Czy spieszą wydrzeć Partom wzięte przez nich znaki.
Są dwie bramy — wojny noszące nazwiska.
Cześć im wielką oddają. Mars z nich postrach ciska;
Zawiera je sto wrzeciądz z żelaza i miedzi,
Stróż Janus u ich proga bez ustanku siedzi.
Gdy więc stanie w senacie wojna nieodbita,
Natychmiast wrót tych ogrom, co na hakach zgrzyta,
Konsul w pasie gabińskim i w Kwiryna stroju
Otwiera, wojnę głosi i wzywa do boju.
Wojnę za nim bez zwłoki głosi młodzież żwawa,
Wojną z miedzi wykuta brzmi trąba chropawa.
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/188
Ta strona została przepisana.