Wrócić i sadza mężów na łożach z murawy;
Wiedzie wodza Eneja w miejsce znakomite
Na klonowe siedzienie lwią skórą pokryte.
Kapłan z młodzią dobraną w pomoc ofiarników
Znoszą na wyścig trzewia upieczone byków;
Chleb i wino, dar bogów składają u stołu.
Enej z młodzią trojańską kark długiego wołu
Zjada, i te część trzewiów co w podział przypadła.
Gdy już sytość stłumiła głód wraz z żądzą jadła,
Rzekł Ewander: Nie zwyczaj z obłędnych nałogów,
Nie zabobon, lub dawnych cześć fałszywa bogów,
Obrzędy i biesiady wprowadzić kazały
I ten takiego bóstwa ołtarz okazały.
Lecz z okropnych klęsk, gościu trojański, wyrwani
Czynim to i cześć korną w słusznej niesiem dani.
Spojrzyj na to urwisko obwisłe ze skały:
Oto stoi wśród góry dom opustoszały,
A zwalisk ogrom głazów dokoła przyczynia.
Tu była w samej głębi ukryta jaskinia,
W niej legał Kak, półczłowiek, straszydło wszeteczne,
Ztąd się z wstrętem cofały promienie słoneczne.
Co dzień nowe rozboje ziemię posoczyły,
A u drzwi krwią zbroczone głowy ludzkie tkwiły.
Wulkan spłodził ten potwór; Wulkana płomienie
Buchając, swym ogromem wzbudzał przerażenie.
Z czasem, gdy nas ta klęska unękała sroga,
Przyszła nam w końcu pomoc i obecność boga:
Zjawił się mściciel, zwycięztw niosący znamiona.
Zabiwszy trójciałego Alcyd Geriona,
Wielkie byki zwycięzca gnał przez tę krainę,
A bydło napełniło rzekę i dolinę.
Alić łotr Kakus, myślą wzbudzony zuchwałą,
By mu nic nietkniętego w zbrodniach nie zostało,
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/203
Ta strona została przepisana.