Co stós mieczów zaległszy, bojem tylko pała,
Skrępowana stokrotnie w łańcuch niewolniczy,
Z paszczy krwią splugawionej okropnie zaryczy.
Tak rzekłszy, wysiał z nieba pięknej Mai syna
By przyjęła Trojany nowa Kartagina,
By o ich losach świetnych rychlej ostrzeżona,
Nie zawarła przed niemi granic swych Dydona.
Leci krając powietrze skrzydlatemi wiosły;
I wnet go lekkie pióra w Libią uniosły.
Już dopełnił swych zleceń: i natychmiast Peni
Z woli bogów swą srogość składają zmiękczeni.
Najpierwej się królowej litościwa dusza
Przyjaznemi chęciami dla Trojan porusza.
Lecz Enej w myślach nocne spędziwszy ciemnoty
Wyjść przedsięwziął, jak tylko dzień zabłyśnie złoty:
Chce dojść, gdzie go zagnała nawałność zawzięta,
Czyli kraj ten osiedli ludzie, czy zwierzęta?
A gdy same odłogi ze wszech stron ogląda,
Zwiedzić wszystko i swoim wszystko donieść żąda.
Już nawy pod skaliste uchylił sklepienie,
Gdzie dnia nie dopuszczają drzew ogromnych cienie;
Jeden Achat z nim idzie serca jego bliski,
Dzierżąc dwa z płytkiem ostrzem w swej dłoni pociski.
Wtem matka pośród lasu przeciw niemu bieży,
Z strzał podobna Spartance, podobna z odzieży,
Lub nakształt Harpaliki, gdy swe pędząc konie,
Szybszym biegiem prześciga rącze Hebru tonie.
Jak myśliwiec, na barkach niosła łuk i strzały,
Wiatry z jej rozpierzchłemi włosami igrały.
Nagie miała kolana, a zadzierzg węzlaty
Pilnował bacznie fałdów spływającej szaty.
O młodzieńcy! tak do nich głos swój pierwsza niesie,
Czyście której z sióstr błędnych nie spotkali w lesie?
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/21
Ta strona została przepisana.