O wydanie ciemięzcy krwawe toczą boje:
Tych więc oddam, Eneju, pod dowództwo twoje.
Brzmi ich łodźmi brzeg cały. W zapale bez miary
Chcą wynieść sztandar wojny; wieszcz powściąga stary.
Tak piejąc: O meońskiej młodzi pierwszy kwiecie,
Siło mężów, co wojnę słuszną gotujecie
Z prawego na tyrana wzburzeni powodu!
Nikt z Italców takiego nie zwalczy narodu.
Obcych wodzów szukajcie. Tą wieszczbą strwożony
Stanął zastęp etruski w bliskości tej strony;
Sam Tarcho wysłał posłów z godły królewskiemi,
Prosząc, bym przybył w obóz i chciał władać nimi.
Lecz wiek późny, co siły do dzieł męzkich wzbrania,
Pozazdrościł staremu sławy panowania.
Wiódłbym syna ku temu namowy szczeremi;
Lecz on z matki Sabinki ma tu cząstkę ziemi.
Ty, któremu wiek sprzyja i boskie wyroki,
Spiesz Italców i Trojan wodzu, bez odwłoki;
Tego, w którym ma ufność i rozkosz jedyna,
W towarzystwo Pallasa przyłączę ci, syna:
Niech przed tobą nawyka w twarde Marsa znoje,
Niech się wcześnie wpatruje i czci dzieła twoje.
Dwieście jeźdźców arkadzkich dam ci z kwiatu młodzi
Dwomaset na swe imie niech Pallas dowodzi.
Ledwie letni Ewander skończył głos swój na tem,
Stanął Enej jak wryty wraz z wiernym Achatem,
Myśląc, ile trudności zwalczyć im potrzeba.
Wtem Wenus znak wydała z otwartego nieba:
Błysło ogniem powietrze, rozległy się grzmoty
I z trwogi wszystkie wkoło wstrzęsły się przedmioty,
Jakby trąby tyrreńskie w powietrza zabrzmiały.
Pojrzą w górę, znów nieba straszny grzmot wydały.
Znagła z czystych obłoków na pogodnej stronie
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/213
Ta strona została przepisana.