Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/222

Ta strona została przepisana.

Irys! niebios ozdobo! na ziemskie siedliska
Kto mi cię zesłał z góry? zkąd ta światłość błyska?
Widzę gwiazd pośród niebios iskrzące się koła.
Tak; usłucham, ktokolwiek do boju mię woła.
Rzekł, przystąpił do wody, zaczerpnął rękami
I w modlitwach napełnił powietrze ślubami.
Już przez pola otwarte ciągnie wojsko całe,
Z koni, z szat, różnobarwnych, z złota okazałe.
Mezap czelną prowadzi, rotę odwodową
Tyrej, Turn wiedzie środek wyższy od nich głową:
Jak gdy wpadnie siedm ramion, z których woda ścieka
W Ganges, płynie spokojnie okazała rzeka;
Lub jak Nil, gdy już role nasycił obficie,
Toczy nurty, zawarty w własnem swem korycie.
Wtem gęste kłęby kurzu, wzbite nadspodzianie
I pola mgłą pokryte spostrzegli Trojanie.
Pierwszy Kaik, tak z wieży przeciwległej głosi:
O ziomki! jakiż tuman ku nam się podnosi?
Bieżcie, spieszcie do broni, porywajcie włócznie
I na mur ku obronie wstępujcie niezwłocznie;
Nieprzyjaciel jest blisko. Wnet na to wołanie
Z wrzaskiem w bramach i murach kryją się Trojanie;
Bo przed swoim odjazdem takie zalecenia
Wydał Enej, przezorny na wszelkie zdarzenia:
By nie śmieli wojsk sprawiać, lecz od bitwy stronić
I samych tylko murów a obozu bronić.
Więc, choć im wstyd i zapał zetrzeć się doradza,
Przecież woli Eneja przezwycięża władza:
Zbrojni wrogów czekają wśród murów i wieży.
Turn, gdy hufce leniwsze w pochodzie ubieży,
Turn, z którym spieszy jeźdźców wybranych dwadzieście,
Nagle i niespodzianie zjawia się przy mieście,
Na trackim w białe cętki unoszon rumaku;