Leci dereń italski przez powietrzne kraje
I utkwiony w żołądku pod pierś się dostaje;
Płynie zdrój krwi spienionej przez głęboką ranę,
Ogrzewają żelazo płuca rozszarpane.
Meropa, Erymanta, Afidna obalił,
I Bicya[1]; w tym oczy, serce gniew rozpalił;
Nie pocisk, od pocisku taki mąż nie skona,
Lecz go ogromna włócznia jak piorun rzucona
Zabija: tej ni puklerz z dwóch skór byczych zbity,
Ani wstrzymał podwójny pancerz złotolity.
Padają wielkie członki ogromnego ciała,
Jękła ziemia i tarcza pod trupem zagrzmiała.
Tak się huk tamy z głazów ogromnych rozlega
Gdy ją w morze spuszczają z kumańskiego brzega;
Pada aż na dno wody z straszliwymi trzaski,
Zamącają się morza i tryskają piaski;
Drży Prochyta, drży strachem zdjęta Inaryma,
Którą Jowisz przywalił Tyfeja olbrzyma.
Wtedy Mars bojowładzca w szeregi Latynów
Wlał ducha, wzbudził serca do wojennych czynów,
A w Trojany tchnął popłoch i strach spuścił blady.
Cisną ich nieprzyjaciół ze wszech stron gromady,
Bo na nich do walk krwawych spłynęła odwaga
I bóg wojny w ich sercach srogi zapał wzmaga.
Pandar gdy zwłoki brata zobaczy na ziemi,
Gdy widzi co się stało, wnet barki silnemi
Zapiera bram dotychczas otwartych podwoje;
Tak, wielu własnych ziomków na okrutne boje
Wystawia za murami; tak, z rot przeciwnika
Wielu wpadłych za bramę wraz z sobą zamyka.
- ↑ Jest to ten sam, którego tłómacz poprzednie Bitysem nazwał — w tekście łacińskiem: Bitias. P. W.