W świetnej zbroi, śmiałemi zastępuję stopy
Wrzącemu Enejowi. Ten dzidą odbitą
Zniweczył moc pancerza z tarczą znakomitą,
A pragnącego wzruszyć przez błagalną mowę
Ściął mieczem i na ziemię ściętą cisnął głowę,
I pchnąwszy ciepły tułów, tak zawołał w gniewie:
Leż tu, gdzieś mi niedawno przegrażał straszliwie;
Ani matka najlepsza pogrzebie cię w ziemi,
Ni twe zwłoki przyciśnie głazy ojczystymi.
Pójdziesz ptakom na pastwę, lub morzem miotany,
Będą ryby zgłodniałe lizać twoje rany.
Dalej, gdy pierwsze Turna zastępy spotyka,
Gromi Numę dzielnego, Anteja i Lika;
I Kamerta, ten z władzcy Amyklów zrodzony
Wolscensa, który mieniem celował Auzony.
Jak Egon ze stu ramion i stu rąk zuchwały,
Co mu z paszczęk pięćdziesiąt ognie wybuchały,
Gdy gromów jowiszowych urągając sile
Podniósł mieczów pięćdziesiąt i oręży tyle:
Równym Enej zwycięzca zapałem niesiony,
Skoro tylko raz puścił miecz swój rozogniony,
Wpadł na cztery Nifeja zaprzężone konie;
Te, ujrzawszy zdaleka jakim ogniem płonie,
Zawracają się z trwogi, męztwo je odbiega,
Zrzucają swego pana, niosąc wróz do brzega.
Tu parą białych koni Lukag w środek wpada
Razem z bratem Ligerem; ten lejcami włada,
A pełen ognia Lukag gołym mieczem błyska.
Nie zdołał Enej przenieść tego widowiska,
Wyszedł, stanął naprzeciw, straszny z wielkiej broni.
Nie masz tu, rzekł mu Liger, Diomeda koni,
Nie jest to wóz Achila lub frygijskie niwy;
Wraz z wojną dni twe wezmą koniec niewątpliwy.
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/265
Ta strona została przepisana.