Spojrzał w niebo; cios obcy pozbawia go tchnienia;
Pada i słodkie Argi konając wymienia.
Wtem Enej cisnął włócznię; ta w locie przenika
Puklerz z trzech blach miedzianych, z płócien, z trzech skór byka,
I samym końcem ostrza w pachwinie utkwiła:
Tam ją powściąga ciosu konająca siła.
Enej, widząc krew jego, do miecza się składa
I na pomieszanego Tyrreńczyka wpada.
Gdy ojca najdroższego w takim stanie zoczył,
Jęknął Lauz i z żałości potok łez wytoczył.
Jeźli wiarę w przyszłości znajdzie czyn ten świetny,
Nie przemilczę ja ciebie, młodzieńcze szlachetny,
Ni zgonu okrutnego, ni dzieł pełnych sławy.
Tarczę i wraz za sobą wlekąc oszczep krwawy,
Osłabiony, spętane wolno cofał nogi.
Wpadł młodzian wśród walczących i cios odbił srogi,
Którym już, już chciał Enej ugodzić Mezenta:
Wstrzymała się dłoń jego zwłoką powściągnięta.
Gdy ojciec uszedł tarczą zasłonięty syna,
Okrzyk wielki Mezenta podniosła drużyna,
Mnóstwo lotnych pocisków sypie się z ich dłoni;
Gniewny Enej od ciosów tarczą się osłoni.
Tak, gdy grad nagle spadnie z deszczem nawałnicy,
Odbiegają prac w polu strwożeni rolnicy;
Chcąc przeczekać wędrowiec aż burza przeminie,
Ucieka w brzegi rzeki, w przekopy, w jaskinie,
By powrócić do dzieła za powrotem słońca:
Tak Enej, pociskami trapiony bez końca,
Chmarę ciosów wśród burzy zwraca od swej głowy,
Łaje Lauza i temi przegraża mu słowy:
Pocóż rwiesz się nad siły, lecąc na zgon srogi?
Cnota cię twa zaślepia. Daremne przestrogi!
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/272
Ta strona została przepisana.