Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/275

Ta strona została przepisana.

Tem tylko mogłeś we mnie cios utopić srogi;
Nie obawiam się zgonu i nie dbam o bogi,
Sam chcę śmierci; lecz nim się rozstanę z żywotem
Weź to w darze. Tak mówiąc ostrym cisnął grotem;
Wnet inny biegnąc wkoło i znów inny miota:
Wszystkie tarcza bez szkody odepchnęła złota.
Trzykroć zwroty krętymi przestwór koła cały
Obiegł, na stojącego wyrzucając strzały:
Trzykroć Troi bohater podobnym obrazem
Tkwiący w tarczy las ciosów obniósł z sobą razem.
Gdy więc strzał dobywanie i gdy się sprzykrzyły
Zwłoki dłuższe i walka nierównemi siły,
Pasując się z myślami uderza niezwłocznie
I w skroń konia Mezenta ostrą utkwił włócznię:
Stawa dębem, nogami powietrze uderza
I sam na zwalonego upada rycerza,
Tłukąc go srodze karkiem schylonym na głowę.
Krzyk Trojan i Latynów wstrząs! niebios budowę;
Przybiegł Enej i z pochew oręża dobywa,
Gdzież jest, rzecze, Mezenta dusza zapalczywa?
Ten, gdy zmysły odzyskał, i w powietrzne kraje
Spojrzawszy, gdy odetchnął, tę odpowiedź daje:
Pocóż lżąc mię, okrutny, zgon mój zapowiadasz?
Nikt za zbrodnię nie weźmie, gdy śmierć walcząc zadasz;
Nie poto, byś przebaczył, w bój wróciłem nowy,
Ni Lauz mój zawarł z tobą podobne umowy.
Zwykłej tylko litości nad zwyciężonymi
Błagam, abyś me zwłoki złożyć kazał w ziemi.
Ludu mego zawziętość znam naprzeciw sobie;
Stłum ją i mnie wraz z synem w jednym połącz grobie.
Rzekł i cios w samo gardło przyjął spodziewany,
A duch wraz z krwią po zbroi wylał się przez rany.