Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Świst jej i dźwięk powietrza, co przed nim zabrzmiało,
Słyszy Aruns i razem cios mu utkwił w ciało.
Konającego srodze wśród jęków i wrzasku
Na nieznanym ziomkowie odbiegają piasku.
Opis w Olimp wysoki na skrzydłach ulata.
Lekką jazdę Kamilli, swej pani utrata
Do ucieczki przywodzi. Pierzchają więc gminem
Zmięszani Rutulowie wraz z dzielnym Atynem.
Wodzowie i wraz hufce w bezpieczne ustronie
Chcąc się schronić, ku murom odwrócili konie.
Przeciw przegrażającym Teukrom śmiercią srogą
Żadne bronie i siły ostać się nie mogą.
Rozwolnione na barkach odnoszą cięciwy;
Tętnią od końskich kopyt kurzem skryte niwy,
Czarne w chmurach ku miastu podnoszą się pyły.
Matki w oknach z rozpaczy piersi kaleczyły;
Ze wszech stron wrzask niewieści do gwiazd samych wzrasta.
Tych, co naprzód dopadli bram otwartych miasta,
Ciśnie sił swych przewagą nieprzyjaciel srogi.
Ujść nie mogą; lub wchodząc w murów swoich progi
Przed domami, gdzie włada grobowa głuchota,
Skłuci dusze oddają. Część zamyka wrota,
I własnych swoich ziomków cisnących się zgrają,
Mimo próśb ich i zebrań, w mury nie puszczają.
Wszczyna się rzeź okropna w natłoczonym gminie:
Ten jeszcze broni murów, ów z rozpaczy ginie.
Część nieprzyjętych w miasto, których wróg obciąża,
W oczach ojców płaczących w rowy się zagraża;
Część, końmi napędzona i zapamiętała,
Do bram zaryglowanych i wrót szturmowała.
Matki widząc Kamillę z murów swych wyższyzny,
(Czegóż nie natchnie miłość prawdziwa ojczyzny?)