Gdy Turn ujrzał Latynów starte w bojach siły,
I gdy jego odkazy wszystkim w oczach tkwiły,
Wre w duszy, gniew go własny niezbłaganym czyni.
Jak ów lew wychowany wśród Afrów pustyni,
Gdy go łowcy w pierś ranią, wtedy rozjątrzony
Sił dobywa, kark wstrząsa, a pocisk utkwiony
Sam szarpie, krwawą paszczą szerząc ryk straszliwy:
Takie w Turnie wzburzonym wzmagają się gniewy.
Więc do króla Latyna przemawia w zapale:
Nie ma zwłok w chęciach Turna, nie ma przyczyn wcale,
By Teukrzy zaprzeczyli spełnić swe zamiary.
Spieszę walczyć; więc ojcze spraw mir, nieś ofiary.
Lub ta dłoń (niech to baczą spokojnie Latyny)
Zepchnie zbiega z Azyi w piekielne głębiny,
Zadane nam wyrzuty ręce moje zbiją;
Lub niech nas zwyciężywszy, pojmie Lawinią.
Na to mu Latyn w duszy odpowie spokojny:
Im wyższym jesteś w męztwie młodzieńcze dostojny,
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/308
Ta strona została przepisana.
Księga XII.