Gdy Enej na Italców bije rozżarzony,
Niech dłoń nasza Trojanom srogie niesie zgony.
Nie wyjdziesz z walki niższym w siłach i zaszczycie.
Na to Turn jej odrzeknie: znam to należycie
Odtąd, gdyś mir zerwała przez podstępy twoje
I gdyś w krwawe o siostro wmieszała się boje.
Dziś, choć jesteś boginią, ja nadzieję tracę.
Lecz któż cię zesłał z niebios na tak wielkie prace?
Przyszłaś-li by tu patrzeć na zgon brata srogi?
Bo jakież do zbawienia los mi wskazał drogi?
Widziałem zgon Murrana własnemi oczyma;
Droższego nadeń dla mnie już na świecie nie ma.
Wołał na mnie konając z wziętych ran ogromu.
Poległ Ufens, naszego nie chcąc dożyć sromu;
Dzierżą w mocy swej Teukrzy trupa, uzbrojenie.
Brakłoż jeszcze, bym miasta wycierpiał zburzenie?
Czyż ta ręka Drancesa nie zawstydzi sprzeczkę?
Będzież-li kraj ten patrzał na Turna ucieczkę?
Takżeż śmierć jest okropną? Gdy gniew niebian srogi
Ściga mię: więc piekielne sprzyjajcie mi bogi.
Z duszą niepokalaną przez zbrodni ochydę
Do was od wielkich przodków niewyrodny znijdę.
Rzekł, wtem Saces przez rzeszę nieprzyjaciół całą
Biegł na spienionym koniu, w twarz raniony strzałą.
Wpada, imieniem Turna woła i zaklina:
Zlituj się; w tobie ziomków nadzieja jedyna;
Gromi Enej, i z tą się pogróżką przechwala,
Że dziś zamki italskie zniszczy, poobala;
Już ciśnięte pochodnie na dachy padają;
Oczy swoje Latyni ku tobie zwracają.
Kogo uznać za zięcia, z kim zawrzeć przymierze
Z wątpliwości, król Latyn nic nie przedsiębierze.
Przychylna ci krolowa, zdjęta trwogi męką,
Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/328
Ta strona została przepisana.