Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/34

Ta strona została przepisana.

Wewnątrz dziewic pięćdziesiąt, których zatrudnienie
Ucztę i tlące bogom podsycać płomienie.
Sto innych, tyleż chłopców równych im latami
Obciąża długie stoły jadłem, napojami.
W gmach ten pełen wesela licznie zgromadzeni
Lśniące łoża na rozkaz zalegają Peni.
Wielbią dary Eneja i płaszcz i zasłonę
I w Julu twarz Kupida i słowa zmyślone.
Na łup ogniów niezbędnych srodze poświęcona
Nie może z podziwienia ochłonąć Dydona.
Patrząc, ogień do serca wciąga jej źrenica;
Równie ją świetność darów jak Julus zachwyca.
Ten, gdy czułem Eneja za szyję ujęciem
Wzbudził ojca pieszczoty z fałszywem dziecięciem,
Do zdumiałej królowej z uśmiechem przyskoczy.
Wlepia Dydo w dziecinę i umysł i oczy,
To go tuli, to pieści; nędzna! ani zgada,
Jak potężnego boga wisi nad nią zdrada.
Już Kupid, postępując według matki woli,
Drogą pamięć Sycheja zagładza powoli,
A myśl wstrętną i serce odwykłe kochania
Przez niezbędne ponęty do miłości skłania.
Gdy z końcem uczty stoły zostały sprzątnione,
Znoszą i wieńczą czary winem napełnione.
Gwar powstał i rozległ się po gmachu przestrzeni.
Spuściły się kagańce ze złotych sklepieni;
Przed niemi pierzchła nocy posępnej ciemnota.
Nalewa Dydo czarę od pereł i złota,
Tę Bel spełniał i całe Bela pokolenie.
Wzięła, i głuche wszędy osiadło milczenie.
Spraw o wielki Jowiszu! którego uznawa
Świat cały wielkim twórcą gościnności prawa,
Niech dzień ten plemię Trojan i Tyryjców święci