Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Nadaremnież twój piorun trwogą nas nabawia?
Tożli gromy ogniste z twej ciśnięte ręki
Czczy blask i próżne na świat rozsiewają dźwięki?
Biedna i w brzegach naszych przyjęta niewiasta,
Wzniósłszy mury szczupłego za opłatą miasta,
Z kawałkiem wziętej roli prawom mym poddana,
Gardzi mną, a Eneja przyjmuje za pana?
Wiec ten Parys otoczon półmężów orszakiem,
Wonną głowę lidyjskim odziawszy kołpakiem,
Używa swego łupu; gdy my na twą chwałę
Znosim próżno do świątyń dary okazałe?
Rzekł, i w kornej postaci ołtarzy się dzierżył.
Wysłuchał go wszechmocny i tam wzrok wymierzył,
Gdzie pamięć własnej sławy w kochankach ustaje;
I takie Merkuremu rozkazy wydaje:
Synu! zwołaj zefiry, a skrzydły rączemi
Pospiesz do wodza Trojan, co dziś w Libów ziemi
Zapomniał jak są świetne jego przeznaczenia;
Więc mu nieś przez powietrze woli mej skinienia.
Nie takiego w nim matka przyrzekła nam męża,
Dwakroć go uchyliwszy z pod Greków oręża;
On w swe rządy italską miał ogarnąć ziemię,
A z nią wojen i władzy odziedziczyć brzemię,
Wskazać, że w nim krwi Teukra odmłodniała sława,
I wszystkie świata kraje podbić pod swe prawa.
Jeźli takich przeznaczeń świetność go nie łechce,
Jeźli dla własnej chwały trudów ponieść nie chce,
Czemuż rzymskich warowni synowi zazdrości?
Cóż zamierza, wśród wrogów w jakiej myśli gości?
Nie pomniż na potomność i auzońskie łany?
Niech płynie; spiesz i rozkaz odnieś mu wydany.
Rzekł; ten z woli ojcowskiej biorąc się do drogi,
Złotoskrzydłe obuwie przywdziewa na nogi,