być wciąż zaprószone, bo je przecierał nieustannie, najpierw dłonią, później chusteczką...
Nagle szepnął z nowem westchnieniem:
— Ach, gdyby ten kołnierz umiał mówić!...
— To co?... to co, tatusiu?... — wykrzyknęli pytająco wszyscy trzej chłopcy.
— To opowiedziałby wam swoje wspomnienia, któreby was niezawodnie zajęły...
— Ba!... — westchnął smutno średni chłopiec — nie tylko kołnierz, ale nawet cały mundurek tej sztuki nie dokaże...
— Ale może dokazać jej tatuś, który w tym mundurku chodził! — osądził spokojnie najstarszy.
Ojciec przygarnął do siebie swą »trójkę hultajską«.
— Więc ciekawiście naprawdę »wspomnień niebieskiego mundurka?«...
— Jeszcze jak, kochany tatusiu!... Zarazbyśmy siedli i słuchali...
— No, to wam je opowiem. Albo lepiej — po namyśle dodał — napiszę.
... Z tej rozmowy i z dotrzymanego przez ojca przyrzeczenia powstały poniższe obrazki.