Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

czej morze, które ma swe ciągłe, stałe przypływy i odpływy. Przy końcu każdego roku z piątej, najwyższej klasy odpływa nadmiar ruchliwej, niebieskiej fali, szukając dla siebie ujścia w gimnazyach gubernialnych, w kancelaryach instytucyi rządowych i prywatnych, na wsiach własnych lub cudzych przy gospodarstwie. Początek roku wyrównywa ubytek z nadpłatą. Z miasta i ze wsi, z domów urzędniczych i rzemieślniczych, z dworów, nawet z chat, słomą krytych, napływa świeża fala, szumna, hałaśliwa, nie umiejąca jeszcze posuwać się spokojnie równem, prawidłowo wykreślonem łożyskiem...
Boże! jacyż są śmieszni ci nowicyusze w swych workowatych mundurkach, w za długich, zawiniętych u dołu spodeńkach, z włosami spadającymi na ramiona lub przy samej skórze ostrzyżonymi (przyczem niewprawna ręka matki lub służącej usiała na ich głowach całe konstelacye gwiazd, słońc i księżyców), z wyrazem twarzy napół wesołym, napół płaczliwym, z niespokojnymi palcami, które muszą nieustannie coś skubać, czegoś dotykać, po czemś bębnić...
Niektórym matki poprzypinały na tę uroczystość wielkie kokardy z kolorowej wstążki, wysuwające się z pod kołnierza w sposób rażący. Zanim inspektor wyszarpnie i do kieszeni schować każe te »nadetatowe« dodatki, żartownisie szkolni (stara gwardya!) rzucają w nie czapkami wołając,