środku klasy rozciągnięto, i pozwolono kulawemu Szymonowi ćwiczyć aż do zdechnięcia!...
Po odejściu inspektora odbywa się pierwsza lekcya — potem druga. Ale są to lekcye tylko z nazwiska. Co chwila coś je przerywa: to przychodzi nowy uczeń; to stolarz wnosi nowa ławkę; to któryś z nauczycieli wypukuje kolegę »na minutkę«, która przeciąga się do całego kwadransa; to przybywa stróż szkolny z kartką od inspektora; to matka jednego z »knotów« przybiega zdyszana niosąc chleb z zimną cielęciną, którego »nieboraczek zabrać zapomniał, tak się wyląkł dzwonka — bo toto jeszcze małe, delikatne i nie przywykło«...
O dziesiątej zjawia się raz jeszcze inspektor i każe »knotom« iść do domu, nazajutrz zaś »punkt o siódmej« stawić się na mszę uczniowską, »nie spóźniając się ani na sekundę, gdyż punktualność to ich obowiązek, obowiązki zaś swe obowiązani są« i t. d.
Gdy Karol Kozłowski przeciska się przez zatłoczony niebieskimi mundurkami korytarz, rozdając na wszystkie strony ukradkowe kuksańce, psztyczki, »gruszki stolarskie« i uszczypnięcia — ktoś pociąga go nagle z całej siły za połę...
Ogląda się i spostrzega — Piotrusia.
— Lubisz orzechy? — pyta malec, z miną pełną zarazem uprzejmości i zakłopotania.
— Co nie mam lubić! — odpowiada tamten.
— To przyjdź do mnie. mam cały worek.
— Oho! — A gdzie ty »stoisz?«
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.