żywe, bystre, że w lot wszystko chwyta i łatwo, logicznie wypowiada. A jednak Sprężycki musiał Ślimackiemu ustąpić. Dlaczego?...
Zaraz z początku roku prymusem zrobiono Sprężyckiego. Był to wybór zupełnie naturalny, zasłużony i przez wszystkich przewidywany. Winszowali go też wybranemu wszyscy — prócz Ślimackiego.
Ślimacki został trzecim czy czwartym uczniem — widoczne zaś było, że się rwie do miejsca pierwszego. Dowiedziawszy się o swej porażce, spochmurniał. Blada, chłodna jego twarz stała się jeszcze bledszą i chłodniejszą; wązkie usta zacięły się tak szczelnie, jakby nigdy już z nich nie miało wyjść słowo bratniej, koleżeńskiej miłości...
I nigdy też podobno nie wyszło...
Jakoś w tydzień po »usadzaniu«, profesor Izdebski, który bardzo lubił Sprężyckiego, chwycił go lekko za stercząca czuprynkę i rzekł tonem ostrzegawczym:
— Bój się Boga, prymus! Mówią, że się puszczasz na »zbereżeństwa«, że kozły fikasz, na rękach chodzisz, węglem fizys smarujesz...
Sprężycki zerwał się energicznie, wyprostował.
— Kto mówi, panie prosorze? — śmiało zapytał.
Profesor palec na ustach położył, obejrzał się wokoło.
— Baczność, uwaga... nikogo wskazywać nie można... To tajemnica kancelaryjna... Ale, bój się
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.