Profesor Luceński nazwał go »Rybą!«...
Jednego dnia prymus Sprężycki, uprosiwszy kolegów o jak największą spokojność, wystąpił na środek klasy, żeby im pokazać, jak to się tańczy »polkę-ułankę«. Była wówczas ta polka w modzie, i Sprężycki znakomicie wykonywał ją solo, popisując się na wieczorkach tańcujących u rodziców i znajomych. Przed kolegami tańczył »ułankę«, z mnóstwem dodatków własnego wynalazku... Zachwycali się nimi wszyscy — prócz Ślimackiego, który nieznacznie wymknął się z klasy.
Właśnie, gdy tancerz wśród ogólnej wesołości najpocieszniej fikał nogami i rękami, ktoś drzwi pocichu otworzył i cofnął się, w progu zaś ukazał się — inspektor.
Ukazał się poważny, groźny, z wydętym, jak balon, brzuchem, z wysuniętą wargą dolną, z założonemi »po napoleońsku« rękami...
Na ten widok wszystko nagle ucichło i jakby skamieniało. Sprężycki, zaskoczony znienacka w chwili, gdy jedną nogę do góry zadzierał, lewą ręką trzymał się pod bok, a rękę prawą zaokrąglał łukowato ponad głową — zastygł, rzec można, w tej nadzwyczajnej pozycyi...
Wszyscy myśleli, że inspektor zagrzmi swym basem potężnym — on jednak milczał, milczał zaś tak wymownie, że słuchającym tego milczenia ciarki po skórze chodziły...
Przez kilka chwil wpatrywał się, bystro z pod
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.